Zdobywając srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Europy, Vaclav Milik nawiązał do sukcesu Alesa Drymla z 2012 roku. Po ubiegłorocznym sezonie, w którym Milik dopiero oswajał się z europejskimi zawodami, ten wyglądał zdecydowanie bardziej korzystnie. Drugie miejsce to fenomenalny wynik i świetny punkt wyjściowy.
Rozpoczęło się wszystko od deszczowej inauguracji w Güstrow, gdzie Milik zaprzepaścił szansę na awans do biegu ostatniej szansy w swoim ostatnim wyścigu. Przez cały turniej, reprezentant Czech balansował na granicy szóstego i siódmego miejsca, jednak „zerówka” w 20 wyścigu rundy zasadniczej sprawiła, że „Vaszka” musiał obejść się smakiem. Osiem zdobytych punktów pozwalało mu jednak na walkę o dobre miejsce w pozostałych rundach.
Początek zawodów w Daugavpils nie zwiastował nic dobrego. Po trzech startach Milik był w drugiej połówce tabeli z zaledwie trzema oczkami na koncie. Pozostałe dwa wyścigi wygrał i rzutem na taśmę wskoczył do barażu. Tam jednak musiał uznać wyższość takich rywali, jak Grigorij Laguta, Emil Sayfutdinov i Przemysław Pawlicki.
Na półmetku Speedway Euro Championship, Milik miał więc 17 punktów. Co więcej, było to tylko jedno „oczko” mniej od prowadzących Sayfutdinova i Pawlickiego.
W Togliatti Milik jeździł bardzo dobrze i do barażu awansował bez problemu z dziesięcioma punktami. W nim jednak doszło do dość kontrowersyjnego zdarzenia. W walce o pozycję Vaclav Milik starł się z Nickim Pedersenem. Duńczyk widząc nadjeżdżającego Czecha wyskoczył z motocykla i upadł na tor. Sędzia kilka razy oglądał powtórkę wyścigu, ale ostatecznie uznał, że winnym przerwania biegu jest Czech. Milik od razu chwycił za słuchawkę i zaczął rozmawiać z arbitrem, jednak to na niewiele się zdało. To był koniec zawodów dla Milika.
Pomimo tego, dziesięć zdobytych punktów pozwalało Milikowi być ciągle w czołówce i zachować szansę na dobry wynik końcowy. Tak też się stało. Trzeba jednak szczerze powiedzieć, że w Rybniku Vaclav Milik junior miał sporo szczęścia. Dopiero wyprzedzenie na dystansie Przemysława Pawlickiego w 20 biegu rundy zasadniczej w Rybniku spowodowało, że „Vaszka” awansował do barażu. Tam jednak poradził sobie świetnie i wszedł do wielkiego finału z drugiego miejsca. W finale wykorzystał walkę Kasprzaka z Sayfutdinovem i ponownie wskoczył na drugą pozycję. Efekt finalny? Taka sama liczba punktów, co Krzysztof Kasprzak i bieg dodatkowy. W nim nie było już wątpliwości. Czech od razu wyskoczył ze startu i pewnie dowiózł do mety trzy punkty. Dały one upragniony srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Europy 2016.