Zwykle mówi się, że warto dobrze rozpocząć zmagania w cyklu, by już na starcie wyrobić sobie przewagę i pokazać rywalom swoją niezłą dyspozycję. W przypadku Speedway Euro Championship jak do tej pory, zwycięstwo w pierwszych zawodach nie dawało ostatecznego triumfu…
W 2013 roku podczas inauguracyjnych zawodów w Gdańsku triumfował Emil Sajfutdinow, co powtórzył w rosyjskim Togliatti. Ostatecznie jednak Rosjanin nie sięgnął po koronę mistrza Europy z powodu kontuzji odniesionej w meczu ligi polskiej, choć po dwóch turniejach miał dużą przewagę nad rywalami i był murowanym faworytem do zwycięstwa w SEC.
Podobne zdarzenie miało miejsce w 2014 roku, kiedy to Nicki Pedersen rozpoczął zmagania od triumfu w niemieckim Guestrow, a następnie w Togliatti. Niestety, przed własną publicznością w Holsted nie sprostał wyzwaniu i tym samym pogrzebał swoje szanse na złoty medal IME.
20 czerwca w Toruniu ponownie wygrał Pedersen, choć jak dobrze wiemy, na koniec złoty medal na szyję założył ponownie Emil Sajfutdinow. Jak do tej pory zwycięzcą zostawał ten, który jeździł najrówniej, a zwycięstwa w pierwszej, czy nawet pierwszej i drugiej rundzie nie dawały upragnionego triumfu. Jedna wpadka potrafi zniweczyć trud, który wkłada się w walkę przez trzy rundy. Dlatego w SEC zawsze trzeba być skoncentrowanym. Od pierwszego, do ostatniego biegu Wielkiego Finału, który w tym sezonie odbędzie się w Rybniku.