Kiedy Artem Laguta wygrywał SEC Challenge z kompletem, piętnastu punktów, sporo osób twierdziło, że Rosjanin może okazać się czarnym koniem mistrzostw Europy. Jednak już pierwsze zawody pokazały, że między finałami a Challengem jest różnica i o punkty wcale nie było tak łatwo.
To nie był zbyt udany sezon dla młodszego z braci Laguta. Artem ani razu nie zdołał zakwalifikować się do biegu ostatniej szansy, chociaż w trzech przypadkach był bardzo blisko. Z pewnością dużym rozczarowaniem dla Artema była inauguracyjna runda na MotoArenie, gdzie startował z dużymi nadziejami.
Po świetnym występie w Challenge, tym razem nie było już tak dobrze. Zaledwie jeden wygrany bieg i nieudany ostatni wyścig. Te dwa czynniki sprawiły, że Rosjanina zabrakło w walce o podium w Toruniu.
Zawody w Landshut także nie były udane dla Artema Laguty. Pochodzący z Rosji żużlowiec od początku nie potrafił dostosować się do warunków panujących na długim torze w Bawarii, czego konsekwencją było zaledwie pięć „oczek” i dopiero dwunaste miejsce.
Kumla miała być ostatnią szansą na to, aby zbliżyć się do czołówki cyklu. Ambitna postawa i walka na całej szerokości toru nie była jednak wystarczająca. Znów zabrakło bardzo niewiele do tego, aby żużlowiec znalazł się w biegu ostatniej szansy.
W Ostrowie Wielkopolskim zaś powtórzyła się sytuacja z Torunia. Znów ostatni bieg zadecydował o tym, że Artema kibice nie oglądali w biegu ostatniej szansy. Warto też dodać, że po raz kolejny do upragnionego dwudziestego pierwszego wyścigu zabrakło zaledwie dwóch punktów.
Podsumowując, Artem Laguta jeździł w minionym sezonie SEC równo, ale nie był to najwyższy możliwy poziom. Do końca zachowywał szansę na bezpośredni awans do przyszłorocznego cyklu, jednak kilka pojedynczych, nieudanych wyścigów spowodowało, że Rosjanin zajął siódme miejsce. W tym przypadku siódemka nie okazał się jednak szczęśliwa.