Jego awans do cyklu Speedway European Championships był dla wielu zaskoczeniem, ale początek w mistrzostwach był dla Vaclava Milika całkiem udany. 13 punktów po dwóch rundach dawało realne szanse na walkę o awans do przyszłorocznego cyklu. Niestety dla Czecha, słabsza forma przyszła w najmniej odpowiednim momencie.
Awans do SEC wywalczony w Toruniu był niespodzianką, ale nie można powiedzieć, że był to przypadek. Dla syna Vaclava seniora był to dobry okres, co zresztą potwierdził podczas inauguracyjnej rundy na MotoArenie. Zdobyte siedem punktów nie pozwoliło co prawda awansować do biegu ostatniej szansy, ale dało nadzieję na dobry występ w mistrzostwach w całym sezonie.
Zwłaszcza, że kolejna runda, w Landshut zaczęła się dla Milika wręcz wybornie. Sześć punktów w dwóch startach stawiało go na czele klasyfikacji niemieckich zawodów. Niestety, kolejne trzy biegi nie były dla niego już tak udane. Po znakomitym początku, Milik kompletnie pogubił się z ustawieniami w swoim motocyklu i ostatecznie zakończył rywalizację właśnie z sześcioma oczkami na koncie.
Ostatnie dwie rundy nie były dla młodego Czecha już tak udane. W dziesięciu biegach zdołał zdobyć tylko siedem punktów, co ostatecznie dało mu 20 „oczek”i 11 miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu.
Jak można podsumować występ Milika w tegorocznych Indywidualnych Mistrzostwach Europy? Na pewno pokazał się z bardzo dobrej strony na samym początku. Imponował rozsądkiem i podejmowaniem właściwych decyzji na torze. Druga część sezonu zaważyła jednak na tym, że Czech nie awansował do przyszłorocznego cyklu. Można być jednak pewnym tego, że o „Vaszce” jeszcze nie raz żużlowy świat usłyszy.