11 lipca do bawarskiego Landshut zjechali żużlowcy pomni rewanżu za pierwsze nieudane zawody w Toruniu. Ci, którzy byli na podium, chcieli powtórzyć dobry występ. Od początku zawodów trochę nieoczekiwanie, ale całkowicie zasłużenie na czele znajdował się Tomasz Gollob.
Polak w Niemczech albo wygrywał, albo nie dojeżdżał do mety. Ale po kolei, pierwsze dwa wyścigi były dla polskiego mistrza świata bardzo udane. Twarda walka na dystansie i dobra prędkość spowodowały, że Golloba trzeba było umieszczać w czubie tabeli.
Zupełnie odmienne nastroje niż w Toruniu mieli zaś Emil Sajfutdinow oraz Antonio Lindbaeck. Rosjanin po dwóch biegach nie miał na swoim koncie zwycięstwa. Toninho spisywał się jeszcze gorzej, gdyż zajmował przedostanie miejsce z zaledwie jednym oczkiem.
Druga część zawodów była jednak dla wyżej wymienionej dwójki zdecydowanie lepsza i bez większych problemów awansowali oni do dalszej fazy rozgrywek. Rundę zasadniczą wygrał Tomasz Gollob i ze spokojem szykował się do biegu finałowego. W nim doszło do sporej kontrowersji. Tuż po starcie Polak zczepił się motocyklem z Nickim Pedersenem. Kiedy wszyscy spodziewali się decyzji arbitra o powtórce w czteroosobowym składzie, na stadionie w Landshut zapaliła się czerwona lampka, która oznaczała wykluczenie Golloba.
W powtórce najlepszy okazał się Emil Sajfutdinow, który wyprzedził Nickiego Pedersena, a trzeci był Antonio Lindbaeck. Po dwóch rundach, Rosjanin miał nad Duńczykiem zaledwie dwa punkty przewagi, a co za tym idzie, trzecia runda w Kumli zapowiadała się niezwykle pasjonująco.