Martin, do trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Speedway European Championships tracisz w tej chwili 11 punktów. To naprawdę sporo. Myślisz, że ta strata jest jeszcze do odrobienia?
- Ciężko powiedzieć, ale chyba raczej nie. Skupiam się raczej na walce o utrzymanie w cyklu, bo podium raczej mi uciekło.
Natomiast nad kolejnymi zawodnikami czyli Januszem Kołodziejem i Artemem Lagutą masz tylko 3 punkty przewagi. Zapowiada się więc twarda walka…
- Na pewno będzie to ciekawa walka i dobre widowisko. Postaramy się pokazać dobre ściganie i mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze dla mnie.
Przed nami turniej w Ostrowie. Jak wspominasz ten tor? Często na nim jeździłeś?
- To fajny tor. Kilka razy byłem tam na sparingach i mogę powiedzieć, że lubię tam się ścigać. Jest to duży tor co mi odpowiada i można znaleźć wiele ścieżek do ścigania, więc zapowiada się naprawdę fajny turniej.
Początek cyklu SEC był dla ciebie słaby w Toruniu, potem było dobrze w Landshut i znowu trochę słabiej w Kumli. Teraz więc chyba czas na dobry turniej w Ostrowie…
- (śmiech) Mam nadzieję. Rzeczywiście jest tak jak powiedziałeś – raz idzie mi lepiej, a raz gorzej. Mam nadzieję, że teraz będzie rzeczywiście dobry wynik w Ostrowie.
W tym sezonie Emil Sajfutdinow jest zdecydowanym liderem. Zaskoczyło cię to troszeczkę?
- Nie, Emil jest świetnym zawodnikiem i ja wiedziałem, że on będzie jeździł dobrze. Teraz w każdym turnieju tylko to potwierdza. Widać, że jest w doskonałej formie i jest naprawdę bardzo szybki. Życzę mu naprawdę wszystkiego najlepszego.
Z tego co wiem, w tym sezonie nie ominęło cię małe zamieszanie z tłumikami. Podobno zmieniłeś Poldemy na Kingi i było lepiej. To prawda?
- Tak, rzeczywiście tak było, ale ponownie jeżdżę na Poldemach, tyle mogę powiedzieć. Teraz silniki sprawują się naprawdę dobrze i nie mogę narzekać.
W lidze polskiej mało kto wierzył, że twój klub czyli Unia Tarnów będzie jeździć tak dobrze…
- To prawda, jak zawsze na nas nikt nie stawia i w nas nie wierzy. Prawdę mówiąc, można już się chyba przyzwyczaić, że warto na nas stawiać, bo jesteśmy naprawdę dobrym zespołem. Od kilku sezonów jesteśmy w fazie play – off, a to naprawdę nie dzieje się przez przypadek.
Łatwiej wam się troszkę jeździ z tego względu, że nikt na was nie stawia?
- Prawdę mówiąc, nie patrzymy w ogóle na to czy ktoś na nas stawia, czy nie. Robimy swoje i staramy się jechać jak najlepiej. Mamy dobry tor, super kibiców i wszystko tak działa, że po prostu wyniki też przychodzą bardzo dobre.
Nie jest tajemnicą, że jesteś fanem tatuaży. Czy, w twoim przypadku, są to wszystko planowane akcje, czy raczej działasz spontanicznie?
- 90% to są wszystko planowane tatuaże, o których wcześniej myślę i sobie planuję. Można powiedzieć, że te 10% to takie spontaniczne decyzje, bo czasami wpadnę na jakiś pomysł, że chciałbym sobie zrobić jakiś tatuaż. Generalnie jednak każdy mój tatuaż ma jakiś dla mnie sens i jest związany z moimi pomysłami.
Czy myślisz, że twoje sukcesy i dobre wyniki poprawiają trochę popularność żużla na Słowacji?
- Wydaje mi się, że tak. Pojawiło się sporo młodych zawodników w moim kraju, którzy naprawdę nieźle sobie radzą. Mam nadzieję również, że w najbliższym czasie sytuacja będzie jeszcze lepsza i w moim kraju będzie mnóstwo zawodników, którzy będą uprawiać ten sport.