Janusz Kołodziej po dwóch rundach Speedway European Championships zajmuje ósme miejsce z czternastoma punktami na koncie. Do premiowanego awansem, piątego miejsca traci jednak tylko dwa punkty, co sprawia, że w Kumli będziemy świadkami niezwykle interesującego ścigania.
Pierwsze zawody cyklu Speedway European Championships były dla ciebie nieudane. Jaka była tego przyczyna?
- Poza pierwszym wyścigiem nic mi w tym dniu nie wychodziło. Nie było dobrych startów i związku z tym, że stawka jest bardzo mocna, więc naprawdę trudno było o dobry wynik.
W Landshut było już zdecydowanie lepiej. Czy w związku z tym jest jeszcze szansa, by walczyć o pozycje medalowe?
- Różnice w klasyfikacji generalnej nie są duże, ale z drugiej strony, stawka jest tak wyrównana, że ciężko jest odrobić każdy nawet jeden punkt. Tabela jest naprawdę bardzo ciasna i każdy punkt się liczy, a potem trudno jest straty odrobić. Ciężko jest też uciec, na razie Nicki, Emil i Antonio prezentowali dobry poziom w dwóch pierwszych zawodach i dlatego są z przodu. Reszta jest już bardzo wyrównana i przede mną też wyzwanie, żeby te dwa ostatnie turnieje były bardzo dobre, to wtedy praktycznie jest chyba szansa na wszystko jednak najpierw trzeba to zrobić. W tym roku widać, że każdy wyścig jest trudny, bo nie ma zawodników słabych. Po świetnym występie można się przesunąć wysoko w tabeli, bo te różnice są naprawdę minimalne.
Jak wspomniałeś, niezwykle wyrównana stawka. Czy możemy powiedzieć, że najmocniejsza w historii cyklu SEC?
- Tak, oczywiście. Nie ma tutaj przypadkowych zawodników, a spowodowane jest to dobrym systemem kwalifikacji . Tylko czołowa piątka jest z poprzedniego sezonu, więc trudno się spodziewać, by tacy zawodnicy byli w bardzo złej dyspozycji. Reszta kwalifikuje się w tym sezonie, więc muszą reprezentować dobrą formę. Potwierdza się więc, że w cyklu są po prostu najlepsi z możliwych zawodników.