W piątek żużlowe środowisko obiegła informacja o absencji Andreasa Jonssona w tegorocznym cyklu indywidualnych mistrzostw Europy. Szwed był jednym z pięciu zawodników, którzy mieli zagwarantowany udział w finałach SEC.
Organizatorzy bardzo chwalili sobie współpracę przy IME z byłym wicemistrzem globu. - Jonsson od początku projektu SEC był z nami. Wspierał nas zarówno jeśli chodzi o samą koncepcję zawodów, jak i bez żadnych wątpliwości deklarował swój start w tej imprezie. Współpraca ze Szwedem i jego teamem jest absolutnie wzorowa, to jeden z największych profesjonalistów spośród czołówki i szczerze żałujemy, że tak się to wszystko ułożyło, ale speedway nieraz pokazywał, że nie ma skrupułów, ani litości nawet dla największych bohaterów – powiedział Jan Konikiewicz z firmy One Sport.
- Nasze zaproszenie dla Jonssona było aktualnie także po jego kontuzji, którą odniósł w Kopenhadze. Po kilku rozmowach wspólnie zdecydowaliśmy o jego rezygnacji ze startów w SEC. Ambicją Andreasa była walka o tytuł i tylko to go interesowało. Samo opuszczenie rundy gdańskiej w zasadzie wyeliminowałoby go z walki o mistrzostwo, a jego kontuzja jest na tyle poważna, że pod wielkim znakiem zapytania stał udział również w II rundzie, w rosyjskim Togliatti. Start w zawodach od III rundy nie miałby już większego sensu. Jednocześnie nie ulega wątpliwościom, że zobaczymy Andreasa w cyklu 2014, do którego już teraz jest zaproszony na zasadach przyznania dzikiej karty – opowiada Konikiewicz.
W bieżącym sezonie „czarny sport” u Szwedów boryka się ze sporymi bolączkami. Jedną z przyczyn takiego stanu są poważne kontuzje i wiążące się z nimi długie okresy rehabilitacyjne. - Szwedzki żużel w tym roku przeżywa ogromne problemy, ilość kontuzjowanych zawodników, czy też po prostu niezdolnych do jazdy, jest przytłaczająca. Współpraca ze szwedzką federacją, Tony Olssonem, czy Bosse Wirebrandem to czysta przyjemność i wzór profesjonalizmu, dlatego też jest nam niezwykle przykro, że tak pechowo się to wszystko układa w tym roku. Antonio Lindbaeck zaprzepaścił swoją szansę w eliminacjach SEC, natomiast Peter Karlsson uległ wypadkowi dzień przed Challengem w Żarnovicy… Po kontuzji Jonssona, szwedzcy kibice nie mieliby w cyklu żadnego ze swoich zawodników. Dlatego też podjęliśmy decyzję wraz z ECB o przyznaniu dzikiej karty Fredrikowi Lindgrenowi, który chciał startować w eliminacjach do cyklu, ale tej szansy nie otrzymał, gdyż Szwedom w tym sezonie przyznano w nich tylko 2 miejsca – przybliża kulisy przyznania „dzikusa” Lindgrenowi Karol Lejman z One Sport.
- Mam nadzieję, że tym samym skończą się fałszywe pomówienia, jakoby czwórka zawodników, których zaprosiliśmy do udziału w cyklu na początku sezonu, startowała na innych warunkach finansowych niż reszta. Tak nie jest, nie było i nigdy nie będzie- wszyscy zawodnicy traktowani są na równi, a ich wynagrodzenie będzie zależne od wyników osiąganych na torze, niezależnie od nazwiska – dementuje krążące plotki Lejman. -Maksymalne wynagrodzenie za turniej, przy zdobytym komplecie, to 10 500 EUR. Nagrody wypłacane są przez FIM-Europe, w związku z czym kwestia ta jest w stu procentach transparentna. Jeśli ktoś uważa inaczej, to jest po prostu w błędzie – wyjaśnia.
Na koniec, organizatorzy nawiązali do zbliżającego się startu finałów IME. - Jesteśmy przekonani, że inauguracja SEC w Gdańsku będzie interesująca dla wszystkich kibiców. Skompletowana przez nas stawka, start nowego cyklu, 'carte blanche' dla wszystkich zawodników od samego początku, transmisja LIVE do 54 krajów w Eurosporcie - mamy nadzieję, że będzie to powiew świeżości, którego potrzebuje światowy speedway. Zapraszamy wszystkich kibiców 27 lipca do Gdańska, bilety zaczynają się już od 20 złotych – dodali Lejman i Konikiewicz.