Statystyki nie mówią zazwyczaj całej prawdy o sporcie, ale w przypadku rywalizacji w Speedway Euro Championship, zauważalna jest pewna prawidłowość. Otóż ten, który wygrywa pierwszą rundę, nie jest w stanie zdobyć złotego medalu. Wiemy to już dziś – ta zasada potwierdzi się w sezonie 2017.
Kiedy w Toruniu triumfował Jarosław Hampel, stało się jasnym, iż najcenniejszy krążek trafi na szyje kogoś, kto nie wygrał inauguracji. Wszystko przez to, że wychowanek Polonii Piła jechał na Motoarenie z „dziką kartą”. Tym samym – „Mały” potwierdził pewnego rodzaju zasadę, którą możemy nazwać klątwą.
W 2013 roku, na początek zmagań o miano najlepszego żużlowca Starego Kontynentu, triumfował Emil Sajfutdinow. Rosjanin był najlepszy w Gdańsku, mało tego, stanął na najwyższym stopniu podium także w Togliatti, gdzie odbyła się runda numer dwa. To miał być jego cykl. Niestety, plany pokrzyżowała mu kontuzja, której nabawił się w półfinałowym meczu polskiej Ekstraligi. „Baszkirska Torpeda” zakończyła sezon przedwcześnie, a najlepszy w cyklu SEC 2013 okazał się Martin Vaculik.
Co los zabrał sympatycznemu Emilowi w roku 2013, oddał rok później. Tym razem klątwa „uderzyła” w Nickiego Pedersena. Podobnie jak Rosjanin, trzykrotny mistrz świata wygrał dwie pierwsze rundy, w Güstrow oraz w Togliatti. Niestety, kryzys przyszedł w Holsted, gdzie żużlowiec z kraju Hamleta był dopiero dziesiąty, z dorobkiem sześciu punktów. To właśnie ten turniej sprawił, że Pedersen nie był w stanie skutecznie walczyć o złoto. Sajfutdinow, który triumfował w Danii, zapanował w Europie.
Jak się miało okazać, tronu nie zamierzał oddawać także po sezonie 2015. Zapewne domyślacie się, jaki był scenariusz. Pierwszą rundę wygrał… Pedersen. Na Motoarenie wyprzedził ulubieńca gospodarzy - Pawła Przedpełskiego oraz właśnie Sajfutdinowa. Cóż jednak z tego, skoro zmagania w Landshut i Kumli należały już bezsprzecznie do Rosjanina, który wypracował sobie tak solidny zapas punktowy, a po czternastu biegach rywalizacji w Ostrowie Wielkopolskim, mógł się cieszyć ze złota. Co ciekawe, podczas podrzucania go do góry – doznał kontuzji.
Cykl SEC 2016 rozpoczął się od zwycięstwa mistrza z roku 2013, Martina Vaculika. Finał łatwo przewidzieć – Słowakowi nie udało się wywalczyć złota. Mało tego, nie zdobył żadnego medalu. Dopiął swego za to Pedersen. Nicki, któremu brakowało w karierze właśnie triumfu na Starym Kontynencie, wygrał po fascynującej rundzie w Rybniku, gdzie o końcowym rozstrzygnięciu decydował finał zawodów. Duńczyk pokonał w nim Vaclava Milika, Krzysztofa Kasprzaka, oraz Emila Sajfutdinowa. Co ciekawe, Czech i Polak stoczyli potem batalię o srebro w wyścigu dodatkowym, z której zwycięsko wyszedł Milik.
Sezon 2017 znów dostarcza nam wielu wrażeń. Wiemy już, że klątwa „ma się dobrze”. Najwięcej szans na zwycięstwo po dwóch rundach ma Andrzej Lebiediew, a jego najpoważniejszymi jego rywalami powinni być ArtiomŁaguta, Vaclav Milik oraz Krzysztof Kasprzak.