Dla wielu nacji na co dzień nie pojawiających się w czołówce światowego speedwaya, cykl SEC był okazją do pokazania, że mają bardzo poważne aspiracje. Swoje chwile triumfu mieli m.in. Słowacy i Czesi, a dobrze pokazywali się także Francuzi, Finowie.
Jeżeli Słowacy mieli nadzieje na złoty medal w cyklu SEC, to musieli je wiązać rzecz jasna z osobą Martina Vaculika. Żużlowiec z Żarnovicy w znakomitym stylu spełnił pokładane w nim nadzieje. Cofnijmy się do sezonu 2013, kiedy to Vacul mial za rywali takich asów jak Nicki Pedersen, Grigorij Łaguta, Tomasz Gollob, Emil Sajfutdinow, Maciej Janowski czy Tai Woffinden. Po trzech rundach (Gdańsk, Togliatti i Gorican) prowadził Pedersen przed Brytyjczykiem.
Ostatnia runda w Rzeszowie to już jednak popis Słowaka. Vaculik z imponującym dorobkiem 18 punktów wygrał zawody, co przy 10 "oczkach" "Dzika" i absencji Woffindena dało mu upragnione złoto. W pokonanym polu zostawił Pedersena i niemal tak samo dobrego w Rzeszowie Grigorija Łagutę.
Swoje niezłe momenty miał w sezonie 2013 także przedstawiciel Czechów – Ales Dryml. Ostatecznie jednak z 15 punktami zajął dość odległe, 15. miejsce w klasyfikacji generalnej. Starszy z braci najlepiej wyglądał w Rzeszowie, gdzie zdobył 7 punktów.
Sezon później tytułu bronił rzecz jasna Vaculik. Tym razem asowi ze Słowacji nie poszło tak dobrze. Najlepiej wyglądał w środku rywalizacji – 14 punktów w Togliatti oraz 12 punktów w duńskim Holsted dawało realne szanse na medal. Niestety "skrajne" rundy pogrążyły złotego medalistę z roku 2013. 8 punktów w Częstochowie, przy 11 Nickiego Pedersena przechyliło szalę na stronę Duńczyka. Trzykrotny mistrz świata wygrał brąz właśnie o trzy "oczka".
W 2015 roku Vaculik podjął kolejną próbę wywalczenia któregoś z krążków. Tym razem nie było jednak wątpliwośći – czołowa trójka uciekła stawce na kilkanaście punktów. 33 "oczka" Słowaka dały mu piątą lokatę, a na podium stanęli Sajfutdinow, Pedersen i Antonio Lindbaeck. W tym sezonie odnotowaliśmy także powrót do stawki Czecha. Był nim sympatyczny Vaclav Milik, który z 20 punktami zajął 11. miejsce w "generalce".
Jak się okazało – tamten sezon był zaledwie przetarciem dla Milika. Rok później był już gotów do walki o medale i co jeszcze ważniejsze – walka ta była skuteczna. Wróćmy myślami do fenomenalnej, finałowej rundy w Rybniku. Na medale szanse miało aż siedmiu zawodników! Vaclav Milik dobrze odnalazł się w tej rywalizacji i ostatecznie musiał uznać wyższość tylko multimedalisty Nickiego Pedersena. Po wyścigu dodatkowym pokonał faworyta gospodarzy Krzysztofa Kasprzaka i zawiesił na swojej szyi srebro.
Czeska duma pokazała się ponownie rok później. Milik był liderem po otwarciu w Toruniu, ale ostatecznie lepsi byli Andrzej Lebiediew oraz Artiom Łaguta. Niemniej jednak – kolejny medal – tym razem brązowy z pewnością spotkał się z ogromnym uznaniem w ojczyźnie. Wtedy wydawało się, że Vaclav będzie zmierzał w kierunku światowej czołówki. Niestety – rok później cykl SEC nie przyniósł mu wielu radości. Dopiero 8. miejsce w klasyfikacji generalnej było krokiem w tył. Czesi mogli się pocieszać, że po raz pierwszy mieli dwóch stałych uczestników cyklu. Do Milika dołączył Jozef Franc. Zdobył łącznie 4 punkty.
Wreszcie sezony 2019 i 2020, które w końcu przyniosły nam udział reprezentantów Finlandii oraz Francji. David Bellego pokazał niejednokrotnie, że potrafi napsuć krwi faworytom, ale nie mógł wystartować w 3. rundzie w Vojens, czym pogrzebał swoje szanse na wysoką lokatę. Ostatecznie z 12 punktami zajął 15. miejsce. Finowie z kolei mogli oklaskiwać Timo Lahtiego, który w duńskim Vojens zdobył 9 punktów. Z kolei Vaclav Milik, któremu poświęciliśmy kilka powyższych akapitów był jedenasty. Dobrze wyglądał właściwie tylko w Guestrow.
Rok 2020 był dziwny. Wszystkie rundy w Polsce, kłopoty z pandemią COVID-19, ale Timo Lahti z Finlandii zapamięta go przede wszystkim dzięki występowi w Gnieźnie. Na "swoim" torze był drugi, przegrał tylko z późniejszym mistrzem – Robertem Lambertem. Na zakończenie w Toruniu dorzucił jeszcze najniższy stopień podium. Gdyby nie słaba forma w Rybniku (2 punkty) to Lahti mógłby myśleć o medalu. Ostatecznie skończyło się na 7. miejscu.
Dwie pozycje niżej skończył Francuz Bellego, który prezentował bardzo równą formę. Nie poszło mu tylko w Toruniu, gdzie na zakończenie zdobył 3 punkty. 5 "oczek" mniej od asa Polonii Bydgoszcz w "generalce" miał Vaclav Milik.